Kwadrans po godzinie 18 przechodzień zauważył młodego mężczyznę stojącego na skraju dachu jednego z bloków przy ulicy Mickiewicza. O dziwnie zachowującym się człowieku powiadomił straż miejską.
Kilka minut później strażnicy byli przed budynkiem. Mężczyzna chodził po krawędzi spadzistego dachu co chwila zatrzymując się, wychylając i spoglądając w dół. Jego zachowanie wskazywało, że chce skoczyć. Strażnicy powiadomili policję, straż pożarną i pogotowie ratunkowe. Oczekując na przyjazd służb, podjęli rozmowę z mężczyzną. W pierwszym momencie nie reagował. Na szczęście po chwili jeden ze strażników przekonał go, aby odsunął się od krawędzi. Mężczyzna dał się przekonać i usiadł na niewielkim murku. Po chwili zrzucił swój plecak. Po kilkunastu minutach przed budynkiem były już cztery zastępy straży pożarnej, policja oraz karetka pogotowia ratunkowego. Kiedy rozmowę z mężczyzną przejął policyjny negocjator, a strażacy rozkładali skokochrony, strażnicy zabezpieczyli teren przed budynkiem. W wyniku rozmów, mężczyzna zgodził się zejść z dachu. Był trzeźwy, jednak wymagał specjalistycznej pomocy. Pogotowie zabrało go do szpitala.