Niewiele brakowało, a pewien pozbawiony wyobraźni, ale za to przesiąknięty alkoholem, rowerzysta wylądowałby w szpitalu zamiast w SOdON. Tylko refleks kierowcy radiowozu zapobiegł wypadkowi.
Minęła godzina 21.30, gdy strażnicy z IV Oddziału Terenowego jechali ulicą Żytnią. Nagle na wysokości ulicy Tyszkiewicza z lewej strony wyjechał przed radiowóz mężczyzna na nieoświetlonym rowerze. Kierowca gwałtownie zahamował. Od zderzenia z rowerem dzieliły centymetry. Słyszący za sobą pisk opon rowerzysta zaczął uciekać w kierunku ulicy Młynarskiej. Jego styl jazdy wskazywał, że ma problem z opanowaniem jednośladu. Strażnicy ruszyli w pościg i ujęli cyklistę. Od mężczyzny czuć było alkohol, jego mowa była bełkotliwa. Chyba nie miał świadomości, co się stało, na dodatek narastała w nim agresja. Na miejsce wezwano patrol policji. Rowerzysta został przebadany alkomatem – wynik ponad 1,5 promila (0,76 mg/l) alkoholu w wydychanym powietrzu. Z uwagi na to, że mężczyzna stwarzał zagrożenie dla siebie i innych, został przewieziony do SOdON. Wcześniej jednak policjanci ukarali go mandatem.