Każdy kto jeździ samochodem po stolicy wie, że szybkie przejechanie z Sadyby na Bielany to w godzinach szczytu wielka sztuka. A co jeśli żona właśnie zaczęła rodzić i wszystko wskazuje, że może nie zdążyć do szpitala ? Ten moment zwykle zaskakuje mężczyzn.
Jeden z warszawskich kierowców znalazł się właśnie w takiej sytuacji 19 grudnia. Jechał z Sadyby do Szpitala Bielańskiego wioząc rodzącą żonę.
- Staliśmy na środkowym pasie na skrzyżowaniu Sobieskiego i Limanowskiego, gdy z samochodu obok wysiadł i podszedł do nas zdenerwowany mężczyzna. Zapytał czy nie pomoglibyśmy mu pokonać korków, bo rodząca żona ma już bardzo częste skurcze i nie wie czy zdąży dojechać do Szpitala Bielańskiego. Kobieta rzeczywiście była bliska urodzenia. – opowiada st. str. Justyna Buczek-Szymańska z II Oddziału Terenowego Straży Miejskiej m. st. Warszawy.
Strażnicy miejscy stali w porannym korku, więc widzieli, że para jest w bardzo trudnej sytuacji.
- Szybki przejazd samochodem rano w kierunku centrum, gdy cały Wilanów rusza do pracy graniczy z cudem. Korki są ogromne. Dlatego poprosiłem o zgodę na włączenie sygnałów uprzywilejowania, a gdy ją otrzymałem zacząłem prowadzić samochód. Pojechaliśmy Wisłostradą i Gwiaździstą do szpitala. Kobieta zdążyła do szpitala na czas. – mówi mł. insp. Józef Salamon, który kierował radiowozem.
Po chwili ze szpitala wyszedł na parking kierowca, który wiózł rodzącą i podziękował strażnikom miejskim. Chłopiec urodził się zdrowy.