Łut to dawna miara probiercza, której używano do określania zawartości srebra w monetach. Taka odrobina – niby nic, a jednak coś. Czasami wystarczy taki właśnie „łut”, żeby coś się udało, ale bywa, że tej miary do szczęścia brakuje. W tej interwencji strażników miejskich na Bródnie go nie zabrakło.
Funkcjonariusze z VI Oddziału Terenowego, którzy przed południem 26 listopada patrolowali Bródno, otrzymali zgłoszenie, że na klatce schodowej w jednym z wieżowców przy ulicy Chodeckiej śpi jakiś mężczyzna. Strażnicy odnaleźli go – leżał na 10 piętrze. Po dobudzeniu bezdomny wyjaśnił, że chciał się tylko przespać w ciepłym miejscu. Temperatura na zewnątrz była bliska zeru. Strażnicy zaproponowali, że przewiozą go do ośrodka lub schroniska dla osób bezdomnych, ale mężczyzna zdecydowanie odmówił. Nie chciał też pomocy medycznej. Po otrzymaniu informacji, gdzie może udać się po pomoc, opuścił klatkę schodową.
Na tym ta interwencja mogłaby się zakończyć, ale mundurowi postanowili sprawdzić inne piętra budynku. Przy jednym z lokali usłyszeli dziwne dźwięki, dochodzące zza niedomkniętych drzwi. Wewnątrz ktoś wyraźnie jęczał. Usłyszały to też inne mieszkanki bloku, ponieważ pojawiły się na klatce schodowej. Funkcjonariusze ustalili, że w lokalu mieszka starsza pani, którą sporadycznie ktoś odwiedza. Strażnicy zapytali głośno przez drzwi, czy ktoś tam jest i czy coś się stało. Odezwał się kobiecy głos, który prosił o pomoc. Dochodził z łazienki. Funkcjonariusze otworzyli drzwi. Wewnątrz znajdowała się starsza pani, która nie mogła się podnieść o własnych siłach. Kobieta poinformowała, że przebywa w łazience już od poprzedniego dnia. Strażnicy pośpieszyli jej z pomocą. Po podniesieniu kobiety pomogli jej dotrzeć na łóżko, przy którym stał chodzik, podali wodę. Staruszka nie chciała innej pomocy poza podłączeniem telefonu do ładowarki. Była w ogólnie niezłym stanie i nie chciała też pomocy medycznej. Powiedziała, że skontaktuje się z kimś z rodziny. Gdy funkcjonariusze wyszli z mieszkania, sąsiadki poinformowały, że staruszkę sporadycznie ktoś odwiedza. Strażnicy skontaktowali się z pracownikami socjalnymi i poprosili, żeby objęli ją opieką. Otrzymali zapewnienie, że tak się stanie.
W tym wypadku pomógł szczęśliwy zbieg okoliczności. Przy okazji tej historii warto się zastanowić, czy w naszym najbliższym sąsiedztwie nie ma osób starszych, chorych, które wymagają pomocy. Ot, takiego zwykłe zainteresowanie, czy czegoś potrzebują. Czasem wystarczy tylko tyle, by komuś pomóc a nawet uratować życie.