Świąteczne dekoracje w stolicy dla wielu dzieci są przedsionkiem do baśniowej krainy wyobraźni. W poszukiwaniu mikołaja niektórzy z najmłodszych potrafią podążyć za elfami i reniferami, gubiąc w tej nieplanowanej podróży najbliższych. Przykładem tego jest przygoda pewnego sześciolatka, który 27 grudnia „urwał się” mamie na warszawskiej Starówce.
Do strażników miejskich, którzy wczesnym popołudniem patrolowali Rynek Starego Miasta, podeszła zdenerwowana kobieta. Oświadczyła, że jest mamą sześcioletniego chłopca, z którym przyjechała na spacer. Gdy byli w okolicach pomnika Małego Powstańca, syn oddalił się w niewiadomym kierunku. Dodała, że szuka chłopca już blisko godzinę i poprosiła o pomoc. Funkcjonariusze otrzymali rysopis sześciolatka, numer telefonu do jego mamy i ruszyli na poszukiwania. Informację o zaginięciu podano też innym patrolom, które znajdowały się w tym rejonie. Strażnicy skontrolowali kolejne uliczki, poczynając od Barbakanu po plac Zamkowy. Po drodze rozpytywali przechodniów, czy nie widzieli malca. W końcu funkcjonariusze zauważyli chłopca, który z wyglądu przypominał synka kobiety. Młodzieniec stał obok grupki ludzi nieopodal Kolumny Zygmunta. Widać było, że jest zdenerwowany i zapłakany. Strażnicy zapytali malucha, jak się nazywa. Chłopiec podał dane zgodne z tymi, które wcześniej podała kobieta. Szybko uspokoili więc chłopca i skontaktowali się z jego mamą, która po kilku minutach pojawiła się na placu Zamkowym i odebrała syna.