Niby wszyscy wiedzą, że alkohol negatywnie wpływa na reakcje kierowcy, że grozi to poważnymi konsekwencjami, a i tak niektórzy wsiadają za kierownicę. Przykładem takiego braku logicznego myślenia był pewien kierowca, którego „wyczyny” późnym wieczorem 30 stycznia zauważyli strażnicy miejscy na Bielanach.
Była za kwadrans 22, gdy funkcjonariusze V Oddziału Terenowego patrolowali ulicę Szekspira. Jechali wolno, gdy nagle spośród zaparkowanych pojazdów bezpośrednio przed radiowóz gwałtownie wyjechała toyota. Pojazd nie miał włączonych świateł i nie sygnalizował, że zamierza włączyć się do ruchu. Na nic się nie oglądając, kierowca ruszył przed siebie. Strażnicy - za nim. Kierujący nadal zachowywał się dziwnie. Auto raz przyspieszało, raz gwałtownie hamowało. Samochód wpadał w poślizgi i obijał się o krawężniki. Po przejechaniu około 200 metrów toyota zatrzymała się, a kierujący nią mężczyzna wysiadł. Podchodzący do niego funkcjonariusze zauważyli, że kierujący z trudem utrzymuje się na nogach. Przyznał, że spożywał alkohol. Ujętego strażnicy przekazali przybyłem patrolowi Policji. Badanie alkomatem wykazało 2,5 promila (1,12 mg/l) alkoholu w wydychanym powietrzu. Dalsze czynności prowadzili policjanci.