„Zostawiłam je tylko na chwilę” – tak tłumaczyła się strażnikom miejskim kobieta, która na blisko godzinę zostawiła dwójkę swoich śpiących dzieci, 9-miesięcznego synka i 4,5-letnią córkę, w samochodzie zaparkowanym przy ul. Marywilskiej. Pozostawionymi w aucie dziećmi zainteresowali się przechodnie, którzy zaalarmowali strażników miejskich.
W środę o godz. 13.55 do strażników miejskich patrolujących ulice Białołęki podeszła jedna z mieszkanek i poinformowała, że w zaparkowanym nieopodal samochodzie śpi dwójka małych dzieci. Z relacji zgłaszającej wynikało, że w pobliżu od ponad pół godziny nie ma żadnej osoby dorosłej, która mogłaby być ich rodzicem lub opiekunem.
- W zamkniętym aucie spała ok. 5-letnia dziewczynka i niespełna roczny chłopczyk. Dzieci miały równy oddech i nie wyglądały na wyziębione – relacjonował podejmujący interwencję mł. str. Artur Lorentowicz z VI Oddziału Terenowego Straży Miejskiej m. st. Warszawy. Jeden z funkcjonariuszy pozostał przy aucie, drugi rozpoczął poszukiwania opiekunów dzieci. Szukając rodziców, wszedłem do pobliskiego urzędu i pukałem po kolei do wszystkich drzwi. W jednym z gabinetów znalazłem kobietę, która potwierdziła, że jest matką pozostawionych w samochodzie dzieci - 4,5-letniej dziewczynki i 9-miesięcznego chłopczyka – mówił funkcjonariusz. Kobieta była roztrzęsiona i zdenerwowana. Na pytanie, dlaczego nie zabrała dzieci ze sobą, odpowiedziała, że spały i nie chciała ich budzić, a ponadto zostawiła je tylko na chwilkę.
Na miejsce wezwano policję, która przejęła dalsze czynności.
Referat Prasowy