W okolicach południa 8 kwietnia funkcjonariusze otrzymali nietypowe zlecenie. Jacyś młodzi ludzie biegają po dachu byłego hotelu „Legia” z bronią w ręku. Zgłoszenie brzmiało groźnie.
Strażnicy natychmiast ruszyli pod wskazany adres przy ulicy Waldorffa. Na miejscu stwierdzili, że na dachu zdewastowanej ruiny nikogo nie ma, rozpoczęli kontrolę otoczenia budynku. W okolicznych zaroślach zlokalizowali grupę dwunastolatków, którzy bawili się dwoma – na szczęście… replikami broni. Pistolet i karabin wyglądały bardzo realistycznie, były pełnowymiarowe, strzelały plastikowymi kulkami. Okazało się, że właścicielem replik jest jeden z chłopców, który dostał je w prezencie i chciał pochwalić się przed kolegami. Replika karabinu była niewiele mniejsza od jego właściciela. Strażnicy zawiadomili rodziców, którzy niestety nie mogli przyjechać do swojego milusińskiego. Repliki nie miały żadnych opakowań, a żeby nie wzbudzać sensacji w komunikacji miejskiej, właściciel „broni” został odstawiony radiowozem do domu.